Odsłuchaj hymn Weblandu


Geneza Hymnu: Nawet dwustuletni górale z Nowej Temerii nie pamiętają już dziś czasów, gdy Dreamland nie był jednym potężnym królestwem podzielonym na harmonijnie współżyjące prowincje. Takie czasy jednak istniały. Archipelag dreamlandzki przez stulecia zaludniały mniejsze i większe królestwa, które toczyły między sobą krwawe boje. Także Webland ma za sobą historię szlachetnego, choć niezwykle sponiewieranego przez wrogów niepodległego narodu. Jako, że właśnie tu mieściły się największe pokłady złota, zawsze gdy Weblandczycy próbowali stworzyć własne państwo, ktoś na nich napadał, a ze względu na rozległy i trudny teren brutalne wojny trwały często dziesiątki lat. Dopiero uczciwa unia z Dreamlandem zapewniła Weblandowi spokój i rozwój. Zanim jednak do tego doszło, stoczyła się jeszcze jedna, ostatnia wojna. W 1786 roku Unię Weblandu napadła Furlandia. Trudno rozwodzić się teraz nad długimi losami wojny. Dość powiedzieć, że wszystko zdawało się już stracone, gdy wyczerpany naród utracił w 1840 roku swego Króla, a dwa lata wcześniej jego ukochanego syna. Walczący od dziesiątek lat z takim zapałem Weblandczycy, jak się zdawało, stracili już wszelką wolę walki.


W okresie bezkrólewia wojskami partyzanckimi dowodził generał Samanti, który robił, co mógł, by pokazać swoim żołnierzom, że jeszcze nie wszystko stracone. Samanti był bardzo dobrym strategiem i jego oddziały odnosiły sporo spektakularnych zwycięstw. Weblandczycy go kochali i bardzo często jego imię przewijało się jako tego, który mógłby zastąpić na tronie zmarłego Króla.


W tym okresie każde zwycięstwo było na wagę złota, więc gdy generał Samanti odniósł błyskotliwy triumf nad Furlandczykami w czerwcu 1842 roku na brzegach wielkiego jeziora Galador, sądzono, że ta bitwa przejdzie do historii sprytnych i dobrze zaplanowanych zasadzek. Faktycznie zwycięstwo nie miało tak wielkiego znaczenia z punktu widzenia militarnego, ale w wojsku zapanowała niezwykle cenna euforia.


Aby podtrzymać uroczysty nastrój, Samanti zorganizował konkurs na pieśń, która miała upamiętnić to wielkie zwycięstwo, a jednocześnie stać się sygnałem Armii Wyzwolenia Weblandu, którą generał zamierzał stworzyć w miejsce dotychczasowych luźnych oddziałów partyzanckich.


Możnaby wiele zalet i cnot przypisywać generałowi, lecz trudno było uznać go za melomana. Gdy kilku muzyków-amatorów, którzy znaleźli się w armii, prezentowało kolejno swoje propozycje konkursowe, generał miał straszny kłopot z odróżnieniem jednej od drugiej - nie mówiąc już o ocenianiu, która była lepsza. Jednak, gdy chorąży Szymon Pietraczuk, który dzielił z generałem gliniane ucho, zaproponował swoją wersję hejnału, Samanti aż się skrzywił i zatkał uszy - tak irytujące były to dźwięki.


Po zakończeniu konkursu generał nie mógł się wciąż zdecydować, komu przyznać laur pierwszeństwa. Tym bardziej, że wśród konkursowiczów znalazło się kilku majorów i pułkowników, których generał nie chciał niepotrzebnie zrażać. W końcu postanowił w ładnych słowach ogłosić, że konkurs pozostanie nierozstrzygnięty. Dobrał jednak chyba zbyt wiele oględnych słów, bo doszło do pewnego nieporozumienia. Gdy zbliżał się do zakończenia ogłaszania orzeczenia, dowódca pozwolił sobie na ironiczny żart, że niby na zdecydowane wyróżnienie zasługuje chorąży Szymon. Oddział, do którego należał chorąży, zrozumiał to jako zwycięztwo ich kolegi i zakrzyknął z radości, a potem Szymona obnoszono po całym obozie na rękach. Dziwnie jakoś było generałowi wyjaśniać, że zaszła pomyłka - i dalej już wszystko potoczyło się samo.


Dyrygent zebranej naprędce orkiestry wojskowej otrzymał nuty do zwycięskiego utworu i miał spory kłopot z takim zaaranżowaniem hymnu, by jego odgrywanie nie raniło uszu. W końcu postanowił dokonać sporych ingerencji w zapisie i poważnie go przerobił. Gdy odegrano hymn armii po raz pierwszy, wszyscy chyba zorientowali się, że teraz brzmi on odrobinę lepiej. Zauważył to także chorąży Szymon i tym chętniej jął przypisywać sobie autorstwo. Niestey, imienia zbawiennego dyrygenta nikt już dziś nie pamięta.


Ponieważ hymn był nieskomplikowany, żołnierze wkrótce bardzo go polubili. Tym bardziej, że można go było grać w kółko i w kółko i w kółko bez końca, bo on tak naprawdę końca nie miał. Raz tylko podjęto próbę napisania do muzyki słów. Autorem tekstu był kapral Rheinhardt Up z niewielkiego kontyngentu cudzoziemskiego. Ponieważ jednak nawet w potocznej rozmowie słabo się posługiwał językiem, tekst nie mógł być zbyt dobry (oczywiście żadna kopia się nie zachowała). Wtedy zgodnie uznano, że hymn powinien już na zawsze pozostać instrumentalny lub nucony, ale raczej nie śpiewany.


Gdy Samanti osiem lat później został Królem, postanowił uhonorować swoją dzielną armię tym zaszczytem, że ustanowił hymn armii hymnem narodowym. I tak już właśnie zostało po dziś dzień.


Spisał: król senior Paweł I


Hymn jest grany przy ważnych uroczystościach państwowych takich jak: Mianowanie Prezydenta Republiki
Rocznica powstania Dreamlandu (Święto Królestwa - 1 sierpnia)
Rocznica powstania Weblandu (4 lutego)
Powitanie oficjalnych gości Republiki
Mianowanie Rządu Republiki
Mianowanie Rady Republiki